czwartek, 6 grudnia 2012

#Fourty-Two


Znacie ten ból, kiedy osoba dla, której jesteście gotowi oddać życie jest zdolna do tego samego, ale nie dla Ciebie? Kiedy osobą, którą darzysz cholernie wielką miłością czerpie od Ciebie rady po każdej kłótni ze swoją druga połówką, prosi o pomoc w wyorze prezentu na rocznicę, czy urodziny? Kiedy te oczy, które sprawiają, że jesteś w stanie się unosić przenikając przez inne ciało? Tak właśnie wyglądało moje życie. Każdego dnia słyszałam jaka to Elenor jest kochana i cudowna. Za każdym razem moje serce rozpadało się na miliony kawałów. Wiem, że moja miłość nigdy nie zostanie odwzajemniona, a mimo to nie  umiem o niej zapomnieć, zakochać się w kimś innym. 
Każdy ma swoją drugą połówkę, ale ja zostałam źle dopasowana. 
- [T.I] mam do Ciebie sprawę – zawołał wchodząc do mojego mieszkania. 
- Zawsze do usług – uśmiechnęłam się zeskakując z parapetu, na którym siedziałam przemyślając nad wszystkim. 
- Chodź gdzieś ze mną – złapał mnie za rękę, a moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, ale opanowałam się i poszłam za nim. Przez całą drogę nie chciał mi powiedzieć gdzie i po co jedziemy. Powiedział tylko, że to dla niego bardzo ważne, a do tego potrzeba mu moja pomoc. 
Po półgodzinnej jeździe zatrzymał się pod sklepem jubilerskim. Zaprowadził mnie do środka i oznajmił.
- [T.I] chcę oświadczyć się Elenor, a kompletnie nie wiem jak to zorganizować. Nie wiem jaki pierścionek wybrać, tu jest ich za dużo. Proszę pomóż mi – wyszeptał błagalnie. 
- Jasne – uśmiechnęłam się sztucznie i odwróciłam w kierunku gablotki z biżuterią, by ukryć swoje załzawione oczy. Przyglądałam się pięknym pierścionkom zaręczynowym i marzyłam, żeby to Lou kiedyś mi taki podrałował. Jednak wiedziałam, że moje marzenia są nic nie wartymi wymysłami, bo on właśnie wybierał jeden z nich dla swojej dziewczyny. Jedna łza powolnie spłynęła po moim policzku. Otarłam ja kciukiem. 
- Może ten? – wskazałam na przepiękny złoty pierścionek z brylantowym oczkiem – Co myślisz?
- Jest piękny – uśmiechnął się i musnął mój policzek – Poproszę ten – wskazał ekspedientce. 
- Lou ja muszę już iść – szepnęła mu na ucho kiedy kobieta poszła zapakować pierścionek – Zabierz ją do restauracji na kolację, kup wielki bukiet czerwonych róż – uśmiechnęłam się sztucznie, by się nie rozpłakać – Powodzenia. 
- [T.I] dziękuję za pomoc – przytulił mnie. Wyszłam. Podążałam między płatkami śniegu i ludźmi gnającymi przed siebie. Byłam w tłumie ludzi i czułam się potwornie samotna, a mijające mnie osoby nawet nie przykuwały uwagi do moich czerwonych od łez oczu i rozmazanego tuszu. Nie wiem ile czasu błąkałam się po ulicach, ale ściemniało się i dotarłam do swojego mieszkania. Doprowadziłam się do porządku i przebrałam w wygodniejsze ubrania. Czerwono-zółto-pomarańczowe lampki choinki rozświetlały pokój, a ja z kubkiem kakao skupiłam wzrok na obrazach za oknem, a łzy spływały po moich policzkach. Czułam się zagubiona, pusta jakbym straciła część siebie, a on przecież on nie odszedł tylko miał się ożenić. Jednak wiedziałam, że Eleanor nie przepada za mną i za wszelką cenę będzie utrudniać mi kontakty z Louim. Dlaczego mnie musiało spotkać takie nieszczęście? Dlaczego nie mogłam zakochać się w kimś kto pokocha mnie? Życie jest za trudne. Upiłam łyk kakao i spojrzałam na zegarek 10.49PM Pewnie już po wszystkim – pomyślałam i znów naszła mnie kolejna fala płaczu. Wyłączyłam się z otoczenia. Miałam nadzieję, że z czasem to uczucie mi przejdzie. Rozum mnie do tego przekonywał, ale niestety serce cały czas stało przy swoim. Przy miłości do niego. Czas mijał, a mnie już było wszystko jedno. Nie miałam nadziei, chęci i motywacji. Wszystko stało się już obojętne. 
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? – usłyszałam męski głos, jego głos. Zlękłam się i upuściłam kubek trzymany w rękach – Dlaczego [T.I], dlaczego? – ponowił pytanie, a ja wbiłam w niego załzawione oczy nie mówiąc nic. 
- Eleanor się zgodziła? – zapytałam jak gdyby nigdy nic.
- [T.I] nie zmieniaj tematu – powiedział stał kilka centymetrów ode mnie przeszywając mnie tylko lazurowymi tęczówkami – Zadałem Ci pytanie.
- Nie wiem o co Ci chodzi – uśmiechnęłam się pusto. 
- Nie zgrywaj twardej – złapał moją rękę. Wysunęłam ją. 
- Louis ja naprawdę nie wiem o co CI chodzi – udałam z głupawym uśmiechem. 
- Do cholery jasnej dlaczego nie powiedziałaś mi, że mnie kochasz? – prawie wykrzyczał. Zamarłam – dlaczego? – dopytał tym swoim słodkim głosem. 
- Ta wiedza nie była Ci do niczego potrzeba – odwróciłam wzrok do okna, a łzy znów napłynęły – Po co miałam Ci o tym mówić skoro ty byłeś szczęśliwy? – zapytałam łamiącym głosem.
- Bo jesteśmy przyjaciółmi – szepnął. 
- Przyjaciółmi – prychnęłaś – Przepraszam Lou, ale nie mogę – złapałam sznurek od rolety – Skąd to w ogóle wiesz? – zapytałam.
- Nie ważne. Jak Ty sobie to wyobrażałaś? – zapytał.
- Normalnie. Ożenisz się z Eleanor, stworzycie szczęśliwą rodzinkę, zamieszkacie na przedmieściach w małym domku z pieskiem i swoimi ślicznymi dziećmi, a ja pójdę w odstawkę – szepnęłam patrząc się na jego twarz, a po mojej spłynęły łzy, bo ten scenariusz był tym o czym marzyłam – zestarzejecie się razem…
- [T.I] – dotknął mój policzek
- Lou lepiej będzie jak już pójdziesz – szepnęłam – przepraszam. Szczęścia z Twoją ukochaną.
- Nie [T.I] nigdzie nie idę – powiedział stanowczo – Nie mogę być szczęśliwy z moją ukochaną jeśli ona wygania mnie z mieszkania – powiedział wysyłając mi swój najpiękniejszy uśmiech. Przysunął się bliżej, a nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry. Zbliżał się coraz bardziej
- Lou co ty robisz? – zapytałam.
- Csss – wpił się w moje usta z niespotykaną mi wcześniej delikatnością, uczuciem. Odwzajemniłam to. Mimo woli nie mogłam się powstrzymać. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, ale rzeczywistość czekała. 
- Lou co to miało znaczyć? – zapytałam. 
- Nie kocham Eleanor, próbowałem zakryć nią uczucie którym palę do Ciebie, bo myślałem, że ty kochasz Niall’a. Byłem głupi, że nic Ci nie powiedziałem. Kocham Cię od dawna [T.I] dziś on dopiero otworzył mi oczy, że ty także mnie kochasz – znów musnął moje usta – Kocham Cię.
- Ja Ciebie też – przytuliłam się do jego klatki piersiowej wsłuchując się w równomierne bicie jego serca, a jego ręka delikatnie gładziła moje włosy. 

____________
Tak mnie naszło na Lou dziś. Nie wiem dlaczego jest również z Happy End'em ale jakoś tak. Dziwny dzień,. Chyba moje dotychczasowe zamiłowania do Sad End'ów się zamroziły dziś na 'spacerze'  wiec przepraszam. Mam jednak nadzieję, że nie pogardzicie tym imaginem i go ocenicie bo to naprawdę ważne. To znak że zaglądacie an tę stronkę i to czytacie. 

PS. Avery ma szlaban nie wiem kiedy pojawi się na stronie, a Joyce ma problemy z dostaniem się na komputer, a imagina napisała. Mam nadzieję ze niedługo wszystko wróci do normy a jeśli nie.. coś wymyślę. 

7 komentarzy:

  1. Piękny! Amazing! <3
    Napisz z Haroldem. ~ Odnośnie tego, że się jeszcze nie znacie... lAle ty na przykład masz talent do spiewu, a 1D robi konkurs na talent, no coś w ten typ...
    Plossee! <3 :** /A.

    OdpowiedzUsuń
  2. CUTE, CUTE, CUTE. SOOOO CUTE. Tak przeczytałam na dobranoc <3. Aż mi serce rośnie.. jaki kochany.. . Jesteś wspaniała. Wyczuwam miły sen milordzie.
    Dobranoc xx!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały ♥__♥
    Czekam na kolejne z Louisem ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. aa <33 cudny <3333333

    OdpowiedzUsuń
  5. wspaniały xxX

    OdpowiedzUsuń
  6. zOSTAŁAŚ NOMINOWANA DO lA http://siemaaaaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. strasznie mi sie podoba <3 wzruszyłam sie xD

    OdpowiedzUsuń