poniedziałek, 21 stycznia 2013

#Fourty-nine

       Uwielbiałaś się stroić. Nawet bez okazji. Ale ten dzień był wyjątkowy. Ty i Zayn. Już dwa lata. Mimo różnych przeszkód takich jak hejty, kariera, wy nadal jesteście razem.
       Cały dzień, BA ! Tydzień szukałaś stroju idealnego. Zaczynając od bazy , kończąc na szczegółach. Ostateczny efekt był zniewalający.
       Byłaś umówiona z Malikiem u niego w domu. Chciał po ciebie przyjechać, ale ty wybrałaś taxi. Przed wyjściem stanęłaś przed lustrem, wygładziłaś sukienkę i mrugnęłaś zalotnie do swojego odbicia.  Wyszłaś z domu, wsiadłaś do taksówki. 20 minut później wysiałaś pod domem ukochanego i pewna siebie nacisnęłaś dzwonek. Czekałaś . "Pewnie się szykuje" przemknęło ci przez głowę. Jeszcze raz zadzwoniłaś do drzwi. Znowu nic.
-No to poczekam.-powiedziałaś cicho do siebie. Usiadłaś na schodach. Na twoje "szczęście" zaczął padać deszcz.Zrezygnowana wyjęłaś komórkę i po raz kolejny wybrałaś jego numer. "Tutaj Zayn. Nie mogę teraz odebrać. Zostaw wiadomość po sygnale..."
-Wystawił mnie.-wyszeptałaś. Zadzwoniłaś. Tym razem po taxi. Wsiadłaś do auta cała przemoczona. Podparłaś glowę, spojrzałaś za szybę, a po twoim policzku stoczyła się łza zamazując widoczność i rozmazując starannie wykonany makijaż. Gdy wysiadłaś, zauważyłaś w kuchennym oknie delikatną łunę światła. "Pewnie zapomniałam zgasić". Włożyłaś klucz w zamek, ale drzwi były otwarte. To wydało ci się już bardziej niepokojące. Ostrożnie weszłaś do kuchni...
-Wszystkiego najlepszego kochanie!
-Zayn! - podbiegłaś do niego i rzuciłaś mu się w ramiona. Na środku stał pięknie nakryty stół, a na nim świece. W powietrzu było czuć aromat kurczaka z warzywami-popisowego dania twojego chłopaka. Usiadłaś przy stole. Przed tobą teżało pudełeczko. A w nim serduszko z waszym zdjęciem...

________________________
Co tam skarby? ^^ Taki tam MegaKrótki imagin, ale ostatnio tylko na to było mnie stać. Mam nadzieję, że się spodoba ;** Wasza Joyce

niedziela, 20 stycznia 2013

#Fourty-Eight

Sobota jak każda inna. Wstaje rano i szykuje się na rynek. Jestem najstarsza w całym rodzeństwie, więc to ja zawsze odwalam czarną robotę. To ja zawsze chodzę na zakupy z matką. Zwykła szara dziewczyna, która ma w domu patologię. Tata nie przychodzi na noc - woli sobie popić z kolegami, mama haruje na nasze utrzymanie, ale i tak dużo tego nie ma. Nie mamy nowych ubrań, jesteśmy zadłużeni... Czysta patologia. Wracając do dzisiejszego poranka. Obudziłam się punktualnie o 7.00, bo trzeba oczywiście nakarmić małą. Zrobiłam co miałam zrobić i do 9 mogłam na spokojnie się wyszykować na rynek. Jest jesień, a pada śnieg. Dziwne, prawda ? Ubrałam się pod pogodę i czekałam w kuchni na moją rodzicielkę. Wreszcie się pojawiła.
- Idziemy ? -spytała oschle.
- Tak. A i... Mamo. Potrzebuje nowych butów. Te nie są na taką pogodę. - powiedziałam i wywołałam tym oczywiście kłótnie.
- [...] jesteś zwykłą, rozpuszczoną smarkulą! - krzyknęła pod koniec i uderzyła mnie w twarz tak mocno, że aż upadłam. - Idziemy! - powiedziała już nieco spokojniej i wyszła z domu.
Wyszłam zaraz po niej uprzednio zakluczając mieszkanie.
Na rynek miałyśmy 3 minuty spacerkiem, lecz w taką pogodę spacer jest niemożliwy. Weszłyśmy do hali i zaczęłyśmy się rozglądać po stoiskach. Zatrzymałam się na środku rynku i spojrzałam na wielki ekran na którym widniała reklama koncertu mojego ulubionego zespołu One Direction. Tak. Jestem directioner. Tysiąc razy błagałam o bilet na ten koncert. Odbywał się w moim mieście, w moje urodziny. Lecz rodzice zawsze odpowiadali "Nie. Nie mam na to pieniędzy!", a na papierosy, piwo i wódkę to mają.
Patrzyłyśmy z mamą na różne ubrania, i na patrzeniu się skończyło. Po 2 godzinach wróciłyśmy do mieszkania. Chwilę odpoczęłam i poszłam na spacer z młodszą siostrą. Poszłyśmy jak zwykle do parku. Wypuściłam ją z wózka i patrzyłam jak moja szczęśliwa siostrzyczka biega i skacze. Kocham patrzeć na tą małą. Nie ma pojęcia o niczym i nie musi się niczym martwić.
Oderwałam na chwilę od niej wzrok i spojrzałam się przed siebie. Gdzieś 50 metrów dalej szło pięciu chłopaków i wygłupiali się. Wyglądali identycznie jak moja siostra! Znowu skierowałam wzrok na nią, lecz jej nigdzie nie było. Zdenerwowana zaczęłam szukać ją wzrokiem i krzyczałam jej imię. Jednak to nic nie dało. Szłam do przodu rozglądając się na lewo i prawo. Nigdzie jej nie było. Szłam i szłam, wkońcu na kogoś wpadłam. Uderzyłam się mocno w głowę i zemdlałam.
Gdy się obudziłam, leżałam na ławce a nade mną znajdowała się moja siostrzyczka i tych pięciu chłopaków, których wcześniej widziałam.
- Co się stało? - podniosłam się na łokciach z wielkim bólem głowy. Wszystko było zamazane.
- Siostla ! - rzuciła się na mnie mała. Gdy mnie już puściła skierowałam wzrok na pięciu chłopaków.
- Nic ci nie jest ? - Upewniał się jeden z nich. - Ja jestem Liam. To jest Niall. - Powiedział wskazując na blondyna. - To jest...
- Wiem kim jesteście. - uśmiechnęłam się.
- Jesteś naszą fanką ? - spytał Harry.
- Ymm ... Tak - Odpowiedziałam niepewnie.
- Okej ! To trzeba zakryć uszy panowie ! - powiedział Louis na co się zaśmiałam.
- Dobra. Ty wiesz kim my jesteśmy, ale my nadal nie wiemy kim jesteś ty. - powiedział Liam.
- Jestem [t.i.] - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Hmm ... [t.i]... ładnie. - powiedział Zayn. - Na pewno nic ci nie jest ? - upewniał się chłopak.
- Na pewno. - odpowiedziałam wstając z ławeczki.
- Co ty na kawę w ramach przeprosin ? - zaproponował Niall.
- W ramach jakich przeprosin ? - zdziwiłam się.
- No w końcu wpadłem na ciebie. Musimy to jakoś wynagrodzić. - odpowiedział na moje pytanie Payne.
- No ... Ale.... Ja nie mam czasu. - zaczęłam się wypierać.
- Prosimy ... - powiedzieli chórem.
- Nie mogę. - odpowiedziałam stanowczo.
- No nie daj się prosić. - zaczął Harry. - My jesteśmy One Direction! Taka okazja się już może nie zdarzyć. - dokończył, poruszając przy tym śmiesznie barwami.
- Ohh... No dobra. - Odpowiedziałam i wstałam z ławki. - Chcesz się przejść z tymi panami na ciasteczka mała ? - skierowałam się do siostry.
- Tak! - Odpowiedziała klaszcząc w ręce.
Umieściłam ją w wózku i wszyscy razem udaliśmy się do kawiarenki która była niedaleko stąd.
Całą drogę przegadaliśmy. Oczywiście nie mogło się obyć bez ich wygłupów, bez piszczących fanek i bez mojej gleby.
- Auu. - Jęknęłam leżąc na zimnej ziemi.
- Nic ci nie jest [t.i] ? - spytał zmartwiony Liam i podał mi dłoń.
- Nie... - powiedziałam ujmując jego dłoń, powoli wstając i otrzepując się.
Gdy dotknęłam jego dłoni, jakiś przyjemny prąd przeleciał przez całe moje ciało. To nieziemskie uczucie.
Po wielu perypetiach, wreszcie udało nam się dotrzeć do kawiarenki. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Na zewnątrz był to jakiś obskurny domek, ale w środku okazał się być naprawdę przyjaznym lokalem.
- Co chcesz do picia [t.i] ? - spytał Louis.
- Ja dziękuje. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Znowu się zaczyna. - przewrócił teatralnie oczyma. - Poproszę pięć kaw, czekoladę z bitą śmietaną, mleko, sześć karpatek i jeden precel. - skierował się szatyn do kelnerki.
- Nie musieliście. - powiedziałam nieśmiało.
- Jak to nie musieliśmy ? Najpierw wpadliśmy na ciebie, przez nas zemdlałaś i jeszcze do tego masz rozerwane spodnie na udzie. - Zaczął Horan.
Nawet nie zauważyłam, że przez moje czarne rurki przebiegała duża dziura. Sekundę później, kelnerka już stała z zamówieniami. Wszyscy wzięliśmy to co dla nas Lou zamówił i zabraliśmy się za jedzenie. Bardzo miło upłynął mi czas w ich towarzystwie. Spojrzałam na zegarek - była już 17.30.
- Ja już muszę iść. - powiedziałam ubierając małą i siebie.
- Będziesz na koncercie ? - spytał się jeszcze szybko Liam.
- Nie. - odpowiedziałam krótko na jego pytanie i wyjęłam pieniądze by za siebie zapłacić.
- Czemu ? - spytał zdziwiony.
- Ej, ej. Co ty robisz z tymi pieniędzmi ? - wtrącił Lou.
- Nie mam jak. - Odpowiedziałam Payne'owi i skierowałam się do Tomlinson'a. - Płacę za nas. Nie widać ? - powiedziałam i w tym czasie szatyn podbiegł do kasy i zapłacił za całą siódemkę.
- Zapłacone - wytknął mi język.
- Dobra. No to ja już lecę. - Powiedziałam i miałam już wychodzić, gdy zatrzymał mnie krzyk Niall'a.
- Ej ! A dasz może jakiś kontakt do siebie ?
- Jasne! - Odpowiedziałam i podałam mu numer telefonu.
Szybko po tym wyszłam i wręcz biegłam z siostrą do domu.
- Gdzie ty do cholery byłaś ?! Chcesz, żeby mała zachorowała ?! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz ?! I do tego masz rozwalone spodnie. No super. - Zaczęła drzeć się na mnie rodzicielka. Ja nic nie odpowiedziałam tylko poszłam do pokoju który dzieliłam z trójką rodzeństwa.
Usiadłam na moim łóżku i przeanalizowałam dokładnie każdy moment i każdy szczegół z dzisiejszego dnia.
- To był tylko sen, to nie mogła być prawda ! - zaczęłam wmawiać sobie w myślach.
Moją bitwę z myślami przerwał cichy dźwięk, który sygnalizował, że dostałam SMS'a.

"Cześć! Tu Niall. Mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam. :)"

Od razu mu odpisałam:

"Hej. Oczywiście, że mi nie przeszkadzasz ^^"

Po kilku sekundach dostałam kolejną wiadomość:

"To dobrze. Emm... A masz może jutro czas? Chcielibyśmy się z tobą spotkać"

Na którą odpisałam:

"Chyba znajdę chwilkę :). Gdzie i o której ?"

Długo nie musiałam czekać na odpowiedź:

"Jutro 16, pod fontanną w tym parku."

Już nie odpisałam, bo w tym momencie do pokoju wpadła matka.
- A co ty robisz ? Byś się lepiej do czegoś przydała, a nie! Jutro do taty przychodzą jacyś znajomi o 16. - zaczęła wrzeszczeć na pół domu.
- No już sprzątam. A.. Będę wtedy musiała siedzieć w domu? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Jak do tego czasu posprzątasz i przygotujesz jedzenie dla gości, to se idź. A teraz mop i sprzątaj! - powiedziała podniesionym tonem i wyszła. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i poszłam sprzątać. Wolałam mieć już mieć to z głowy. Pomimo, że jest to mały domek, to zawsze jest w nim dużo roboty. Po pięciu godzin ciężkiej pracy, byłam wykończona. Od razu położyłam się i usnęłam.
Następnego dnia obudziła mnie poranna kłótnia rodziców.
- Co ty sobie skurwielu wyobrażasz ? To ja tu kurwa haruje na całą rodzinę a ty tylko siedzisz w domu i chlasz! Mam już tego kurwa dość ! Wypierdalaj mi stąd! - Usłyszałam przez drzwi.
Ojciec próbował uspokoić matkę lecz się nie dało. Wrzeszczała na cały dom. W końcu usłyszałam jak moja rodzicielka wymierzyła siarczysty policzek ojcu. Było to tak słychać, że aż mała zaczęła płakać. Od razu do niej podbiegłam i zaczęłam ją tulić, i kołysać. W pewnym momencie otworzyły się drzwi prowadzące do przedpokoju. Odwróciłam wzrok myśląc, że to mama usłyszała płacz małej, lecz to nie była ona. W obramowaniu drzwi pojawił się mój ojciec. Za nim można było dostrzec moją matkę, która leżała na podłodze, trzymając się za polik i płacząc. Byłam zszokowana! To była pierwsza sytuacja w której on ją uderzył.
Za chwile mój ojciec zniknął. Mała już się uspokoiła. Położyłam ją spowrotem do łóżeczka i poszłam gotować. Mama siedziała w łazience, a ojciec przed telewizorem w salonie. Szybko przemknęłam do kuchni i zabrałam się za przygotowanie posiłków.
Zajęło mi to parę dobrych godzin. Jeszcze szybko ogarnęłam w domu i mogłam zacząć się szykować. Do wyjścia miałam jeszcze jakieś 30 min. Szybko się przebrałam i wyszłam do parku. Wolnym spacerkiem doszłam na czas. Z oddali ujrzałam tych pięciu wariatów. Aż mi się mordka sama uśmiechnęła. Ale po co oni się ze mną spotkali, a nie przygotowują się do jutrzejszego koncertu ?
- Hej [t.i]! - Krzyknął z oddali Liam.
- Hej. - odpowiedziałam lekko się uśmiechając i cała piątka się na mnie rzuciła. - A wy nie na próbach ? - spytałam gdy już się trochę odsunęli.
- A no bo ten... - zaczął kłopotliwie Li.
- A kiedy masz urodziny? - Wyszczerzył się Lou.
- Jutro. - odpowiedziałam niepewnie.
- Oo... No to mamy dla ciebie prezent. - Objął mnie ramieniem Zayn.
- Nie trzeba. - powiedziałam unosząc lekko kąciki ust.
- Oj trzeba... - uśmiechną się słodko Liam. - Proszę. - Powiedział wręczając mi kopertę. Bardzo uważnie się jej przyglądałam.
- Na co czekasz ? Otwórz ją ! - Zachęcał mnie Niall. Posłuchałam się go i otworzyłam białą kopertę. W niej znalazłam dwa bilety V.I.P. Na jutrzejszy koncert.
- Nie mogę tego przyjąć. - powiedziałam oddając je.
- Ale dlaczego ? - posmutniał Liam.
- Nie zrozumcie mnie źle, ale nie mogę. Nie potrzebuje litości, więc albo przyjmujecie zwrot albo je sprzedam. Jak wolicie.
- Ale... Czemu ? - pytał Harry. Najwyraźniej mnie nie zrozumiał.
- Nie przyjmujemy zwrotów. - powiedział Zayn.
- Jak wolicie. - powiedziałam głośno wzdychając. - A teraz przepraszam, ale muszę już iść. - powiedziałam i zaczęłam się oddalać.
Co ja wyprawiam ? Przecież taka okazja może się już nie zdarzyć! Przecież to moi idole! Nie dość, że ich poznałam to jeszcze dostałam bilet V.I.P na ich koncert. A ja tak postąpiłam... Może jednak pójdę na ten koncert ?
Te pytania krążyły mi po głowie cały dzień. W końcu zdecydowałam, że jednak pójdę na ten koncert. Tylko co zrobić z drugim biletem ? Przecież nie mam żadnej przyjaciółki ani znajomej która jest Directioner. Bez wahania poszłam do salonu i włączyłam komputer.
- Co ty robisz ? - spytała mnie matka trzaskając w blat biurka na którym stał komputer.
- Włączam komputer ? - spytałam sarkastycznie. Miałam już tego serdecznie dość!
- Kolacja się sama nie zrobi! - podniosła na mnie głos rodzicielka.
- Dobrze, jest 18. Mam jeszcze godzinę! - krzyknęłam i wpisałam hasło do mojego użytkownika.
- Nie pyskuj mi tu. I nie krzycz na mnie! - krzyknęła jeszcze głośniej niż ja i zrzuciła mnie z krzesła. Pech chciał, że upadłam niefortunnie na rękę. Krzyknęłam z bólu na całe chyba osiedle.
- [t.i.]? Nic ci nie jest ? - przyszedł mój brat i pomógł mi wstać.
- Ręka. - syknęłam z bólu, siadając ponownie na krześle które o mało się nie złamało.
- Czekaj. - powiedział odchodząc gdzieś w głąb łazienki. Po chwili przyszedł z bandażem i specjalnym czymś na rękę. Uklęknął przede mną i zaczął mi opatrywać lewą rękę.
- Dziękuję. - szepnęłam przytulając go, gdy ten już skończył.
- Nie ma sprawy siostra. - powiedział jak zwykle uśmiechnięty.
Gdy skończyliśmy się przytulać, od razu dobrałam się do komputera i dodałam ogłoszenie na jakimś forum odnośnie biletu V.I.P na jutrzejszy koncert One Direction. Od razu zgłosiła się pewna osoba. Była nawet miła. Umówiłyśmy się, że jutro przed koncertem się spotkamy i wręczę jej ten bilet.
Gdy już udało mi się sprzedać zbędny bilet, poszłam przygotować kolację. Po kolacji od razu poszłam do pokoju i spędziłam tam resztę wieczoru.
Następnego dnia wstałam w miarę późno. Mama mnie nie obudziła, żebym wyszykowała moje rodzeństwo do szkoły. Dziwne... Wstałam i niepewnie poszłam do salonu. Nikogo nie było. Tak samo w kuchni oraz w sypialni rodziców.
- Mama w pracy a tata pewnie gdzieś chla. - powiedziałam sama do siebie i głośno westchnęłam. Od razu zabrałam się za śniadanie, posprzątałam trochę i zrobiłam obiad. Zajęło mi to parę dobrych godzin. Jak już spełniłam moje obowiązki, zaczęłam się szykować. Wzięłam zimny prysznic, ułożyłam włosy i wybrałam najładniejsze ciuchy. Gdy już się wyszykowałam była już 14.30, a o 15 umówiłam się z tą dziewczyną. Wzięłam torebkę do której zapakowałam telefon, portfel i bilety, i wyszłam uprzednio zamykając mieszkanie. Szłam sobie spacerkiem w umówione miejsce.
Gdy doszłam, ta dziewczyna już była. - [t.i.] ? - spytała niepewnie.
- Maja ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Tak. - uniosła kąciki ust, rudowłosa dziewczyna. Na jej uśmiech odpowiedziałam tym samym. Usiadłyśmy chwilę na ławce i porozmawiałyśmy. Była naprawdę miła. Dochodziła już 4, więc postanowiłyśmy się zbierać. Gdy doszłyśmy na miejsce, zobaczyłyśmy tłum dziewczyn.
- To nasze siostry. - westchnęłam razem z Mają pognałyśmy do środka.
Zajęłyśmy swoje miejsca i czekałyśmy na start. Zaczęło się. Pierwszą piosenką było LWWY. Bawiłam się cudownie! To dobrze, że jednak zdecydowałam się pójść. Nadszedł czas na pytania. Liam usiadł na sofie zrezygnowany a chłopcy odpowiadali. Zastanawiało mnie w tym momencie tylko to, co mu jest. Miałam ochotę tam iść, przytulić go i powiedzieć "wszystko będzie dobrze", lecz ochrona by mnie nie wpuściła. Gdy pytania dobiegły końca, przyszedł czas na "Little Things". Cały tłum usłyszał pierwsze dźwięki, które za chwilę zamilkły. Czyżby problemy techniczne ? Nie.
Liam wziął do ręki mikrofon i zaczął przemawiać.
-Tą piosenkę chcę zadedykować komuś wyjątkowemu. - dobiegł głos Payne'a z głośników. Widać, że się denerwował. Nawet ręce mu drżały. - Mam nadzieję, że jednak się tu pojawiła. Chociaż znamy się zaledwie dwa dni, zdążyłem darzyć ją wielkim uczuciem. - ciekawe o kim to mówi ? W tym momencie Liam znikną w tłumie. Próbowałam go znaleźć wzrokiem, lecz nie mogłam. W mgnieniu oka Li, znalazł się przede mną. Nogi miałam jak z waty a oczy mi się zaszkliły. - [t.i]. To dla Ciebie. - Powiedział i zaczął śpiewać solówkę Zayn'a.
"Your hand fits in mine
Like it's made just for me
But bear this in mind

It was meant to be"

 ~ Podczas tych słów chłopak złapał mnie za rękę i prowadził na scenę.
- Liam. Nie.. - powiedziałam nieśmiało gdy wszedł na stopień prowadzący na scenę.
- Proszę. Dla mnie. - uśmiechnął się. Uległam mu. Wprowadził mnie na scenę i posadził na sofie obok Niall'a, który się od razu do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam gest i spojrzałam na moje siostry. Z tej perspektywy wyglądało to naprawdę cudownie. Łzy napłynęły mi do oczu. Nawet jedna pojedyncza kropla spłynęła po moim policzku, lecz Liam od razu ją wytarł. Pod koniec piosenki chłopak wyznał Mi miłość.
- [t.i], czy chcesz być moją jedyną ? - Spytał z nadzieją w głosie. Nic nie odpowiedziałam, tylko pokiwałam głową na tak i rzuciłam się na niego płacząc. Czułam jakbym trzymała w ramionach cały swój świat. Wiedziałam, że on jest miłością mojego życia.

.

.

.

.

.

.

.

.

- To tak się poznałaś z tatusiem ? - spytała malutka Daisy.
- Tak. - odpowiedziałam na jej pytanie głośno wzdychając. - Pamiętam to jakby to było wczoraj. - uniosłam kąciki ust ku górze i usłyszałam trzask drzwi.
- Zobaczymy kto to ? - wzięłam małą na ręce.
- Tak ! - krzyknęła i poszłyśmy w kierunku drzwi.
- Buu !! - próbował nas wystraszyć Liam.
- Tatuś. - rzuciła się na niego Daisy.
- Kochanie ! - podrzucił małą do góry i namiętnie mnie pocałował. - Jak tam dzisiejszy dzień ?
- Opowiadałam małej jak się poznaliśmy. - uśmiechnęłam się szeroko. - Niby to już 5 lat, a nadal czuję się jakby to było wczoraj. - powiedziałam głośno wzdychając, po czym cała nasza trójka ruszyła do kuchni zrobić rodzinny obiad.

***

Hej! Jestem Miśka, i weszłam tu na miejsce Avery.  Hmm.. Napisałabym coś więcej na przywitanie, ale nie jestem dobra w te klocki.
Tak na dobry początek imagin z Liam'em.
Mam nadzieję, że mnie polubicie :)

Do następnego! 

Miśkaa. xx

sobota, 19 stycznia 2013

Informacyjnie.

Witam. 
Z przykrością informuję że Avery, wcześniej znana jako Avalon została wyrzucona ze strony z powodu nie dodawania nic na stronę przez dwa miesiące. Plus musiałam poprawiać jej imaginy, bo nie stosowała wielkich liter, pisała wyrazy skrótami. 
Na jej miejsce przyjęłam MIŚKĘ, autorkę ostatniego imagina. 
mam nadzieję, że ona ani mnie, ani was nie zawiedzie. 
Debby xx

sobota, 12 stycznia 2013

#Fourty-Seven


Znasz to uczucie, jak tracisz bardzo bliską twojemu sercu
osobę, bez pożegnania przez swoją głupotę? Nie? Tak myślałam. 

~*~

Jeszcze parę dni temu byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Zakochana, zwariowana… Cała oddałam się tobie. Kochałam Cię. A teraz ? Teraz leżę skulona na łóżku, przytulając nasze wspólne zdjęcie i płaczę. Straciłam Cię na zawsze.

Z pozoru wszystko było świetnie. Wyglądaliśmy jak w tych wszystkich piosenkach
o miłości. Lecz kiedyś wszystko się kończy. Przemija szczęście, przemija miłość
… A pozostają tylko wspomnienia i ból w sercu.
Pewnego dnia w naszym życiu pojawiła się ona. Dziewczyna, którą kładłeś wyżej
od nas. Rozumiem przyjaźń, sama mam przecież przyjaciół. Ale to było coś
więcej. Było to widać na pierwszy rzut oka. Przychodziłeś wieczorem, jakby
nigdy nic, a gdy pytałam co was łączy, zapewniałeś mnie, że to tylko
przyjaciółka i że, to ja jestem dla Ciebie najważniejsza. Planowaliśmy wspólną
przyszłość… Lecz na planach się skończyło.

~*~

Jak każdego ranka, obudziłam się obok Ciebie. Wyglądałeś tak słodko jak spałeś. Delikatnie musnęłam twoje malinowe usta i wtuliłam się w twój nagi tors. Chciałam budzić się tak zawsze... Do końca życia, które okazało się być tak krótkie. Zamknęłam oczy i leżałam wtulona w Ciebie. Czułam, że trzymałam w rękach cały swój świat. Malutki świat, w którym liczyliśmy się tylko my. Nie chciałam Cię obudzić, jednak przypadkowo to zrobiłam. Przywitałeś mnie czułym pocałunkiem, po czym odgarnąłeś mój niesforny kosmyk włosów, umieszczając go za moim uchem, spojrzałeś mi głęboko w oczy i zacząłeś szeptać, jak bardzo mnie kochasz. Nic nie mówiąc wtuliłam się w Ciebie jeszcze mocniej niż wcześniej. Poczułam jak składasz delikatny pocałunek na moim czole i kładziesz brodę na czubku mojej głowy. Spędziliśmy w tej pozycji jakiś czas, po czym stwierdziliśmy, że czas na śniadanie. Trzymając się za ręce zeszliśmy na dół i zaczęliśmy przygotowywać naleśniki, które tak bardzo kochałeś. Nie obyło się bez drobnych wygłupów oraz czułości. Gdy danie w końcu wylądowało na talerzach, zabraliśmy się za konsumpcję. Ty jak zwykle smarowałeś je miodem, a ja nutellą. Nasze śniadanie przerwał dzwonek twojego telefonu. Bez wahania odebrałeś połączenie. Słyszałam jak mówisz coś o niespodziance i łzach. Ale o co Ci wtedy chodziło z tymi łzami nie wiem do teraz, i chyba już nigdy się nie dowiem. Po rozmowie zapytałam się Ciebie kto to był. Odpowiedziałeś, że to Paul. Skłamałeś. Pomimo, że oddaliłeś się podczas tej rozmowy, to słyszałam jej charakterystyczny głos. Jednak postanowiłam, że nie będę rozpoczynać niepotrzebnej kłótni. Po śniadaniu musiałeś jechać do chłopaków, do studia. Pracowaliście właśnie nad nową płytą. Siedziałam sama w domu, oglądając jakiś film przyrodniczy. W pewnym momencie przerwało mi pukanie do drzwi. Wstałam z uśmiechem od ucha do ucha, myśląc, że to Ty. Jednak się pomyliłam. Uśmiech przerodził się w zdziwienie. Prze mną stała Ona. Cała we łzach i rozmazanym tuszem. Zrobiło mi się jej żal i chciałam ją wpuścić do środka, lecz w zamian poczułam jej dłoń na moim policzku. Z pozycji stojącej, automatyczne przeszłam do pozycji leżącej. Złapałam się za bolące miejsce i wpatrywałam się w dziewczynę, która wymachiwała nade mną rękoma i krzyczała, żebym Cię zostawiła. Powoli wstałam i ledwo powstrzymując łzy, wyprosiłam ją z mieszkania. Gdy już zamknęłam za nią drzwi, dałam upust emocją, które kłębiły się gdzieś w głębi mnie. Płakałam, krzyczałam stojąc ciągle przed drzwiami. Po jakimś czasie, zmęczona osunęłam się po drzwiach i zadarłam kolana pod brodę, spokojnie płacząc. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Obudziłam się pod wpływem gwałtownego otworzenia się drzwi, które spowodowałeś. Gdy mnie ujrzałeś, automatycznie znalazłeś się przy mnie. Przytuliłeś mnie. O nic nie pytałeś. Wtuliłam się w Ciebie i płakałam. Zasnęłam ponownie, tyleże w twoich objęciach. Obudziłam się późnym wieczorem, z wielkim bólem głowy. Od razu pojawiłeś się przy mnie z jakąś tabletką na uspokojenie i szklanką wody. Gdy zażyłam lek, popijając dużą ilością płynu, zapytałeś co się wydarzyło. Opowiedziałam Ci wszystko dokładnie, nie pomijając przy tym najdrobniejszych szczegółów. Liczyłam, że mnie przytulisz i powiesz, że wszystko będzie dobrze, lecz ty odsunąłeś się ode mnie. Stałeś na środku pokoju trzymając się za głowę. Nie mogłeś uwierzyć w to, że twoja przyjaciółka tak mnie potraktowała. Czekałam na jakąkolwiek reakcję z Twojej strony... I doczekałam się. Wyśmiałeś mnie. Stwierdziłeś, że to zmyśliłam pod wpływem za dużej dawki leków uspakajających, lecz nie... To wszystko było prawdą. Nie uwierzyłeś mi. To był kolejny dowód na to, że wolisz tą sukę ode mnie. Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to zabolało. Ponownie wybuchłam płaczem, a Ty nadal stałeś i patrzyłeś się na mnie, jak na jakąś idiotkę. Nie wytrzymałam. Wstałam i jak najszybciej pobiegłam do naszego pokoju, zamykając się w nim. Po ok. dziesięciu minutach wyszłam z niego, z wielką walizką, którą postawiłam przed drzwiami. Zaniepokojony podbiegłeś do mnie, i prosiłeś, żebym tego nie robiła, żebym nie wyjeżdżała. Ja jedynie Cię wyśmiałam i spokojnie wytłumaczyłam Ci, że to nie ja się stąd wynoszę. Wreszcie wygarnęłam Ci wszystko. Dodałam jeszcze, że między nami wszystko skończone, i wyrzuciłam Cię z naszego domu. Teraz już mojego... Nie biorąc walizki, wybiegłeś zdenerwowany do samochodu i odjechałeś. Cała we łzach położyłam się na ziemi. Miałam nadzieję, że to wszystko to jakiś okropny sen, że zaraz się obudzę w twoich ramionach. 
A chłopcy mi powiedzieli, że po tych 3 wspólnych latach, będziesz chciał mi się oświadczyć. 
Moją walkę z myślami przerwały wibracje telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz - numer nieznany. Odebrałam, i zamarłam. Sytuacja się pogorszyła. Myślałam, że wszystko co najgorsze już za mną.
Szybko się ubrałam i pojechałam w wyznaczone miejsce. Tam dowiedziałam się wszystkiego. Teraz Cię nie ma z nami, i to przeze mnie. Gdybym to ja wyjechała, byłbyś wśród nas. Nie mogę żyć z tą świadomością, że to przez moją głupotę jechałeś 180km/h, wpadając w poślizg i wpadając w tira.

~*~

Dziś jest dzień Twojego pogrzebu. Gdyby nie dziecko, które nosze tuż pod sercem i przyjaciele, pewnie nie byłoby mnie tutaj. To oni dają mi siłę. Tego dnia, w którym to się stało, chciałam Ci właśnie powiedzieć o tym, że zostaniesz tatusiem, lecz nie zdążyłam. 
Na pogrzebie są wszyscy. Chłopcy, Paul, ekipa 1D, twoja rodzina, moja oraz najbliżsi przyjaciele. Jest także ona. 
Zapłakana siedzę przed twoim grobem, trzymając pierścionek, który zostawiłeś na komodzie, przed wyjściem. Wszyscy zaczęli składać mi kondolencje. Nawet ona. Podeszła, przeprosiła, a nawet mnie przytuliła. I nie było to wymuszone. Czułam to. Po pogrzebie wszyscy rozjechali się do domów, lecz ja zostałam tu z Tobą. Siedziałam i wpatrywałam się w zdjęcie, które zostało wyryte na marmurowej płycie. Przedstawiało ono nas. Szczęśliwych, zakochanych... Będę za tym tęsknić. Wszystkie wspomnienia tak strasznie bolą. Pragnę teraz tylko jednego... Żebyś tu był. Żebyś powiedział, że będzie dobrze, żebyś przytulił mnie.
Razem z przypływem wiatru, poczułam, że jesteś gdzieś obok mnie, i jesteś szczęśliwy. Delikatnie się uśmiechnęłam i wróciłam do domu. Wiem, że zawsze będziesz ze mną. Zawsze będziesz w moim sercu.

AUTORKA: Miśka xx

piątek, 11 stycznia 2013

#Fourty-Six

Chłopak siedzi na zielonej trawie przez marmurowym nagrobkiem, na którym leżał tuzin niebieskich róż. Jej ulubionych. Łzy wypływały z jego oczu rozmazując widoczność, ale napis na nagrobku znał idealnie. 
[T.I.i N.]

* 13.07.1994 r.
† 15.04.2013 r.
Szczęśliwa kobieta, z wielkimi marzeniami i ambicjami, które teraz spełni w niebiosach.

- Nie ma Cię już - szepnął - Skończyło się, ale ja pamiętam. Zawsze będę Cię pamiętać. Chciałbym, żebyś wróciła, przytuliła mnie, poczochrała moje włosy. Nie umiem żyć bez Ciebie. 

Hej, Lucy, zapamiętałem twoje urodziny
Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!
Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam!
Niech żyje nam! - śpiewali przyjaciele - Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! Jeszcze raz, jeszcze raz, niech żyje, żyje nam!
Niech żyje nam! 
- KTO? - krzyknął Zayn.
- [T.I] - odkrzyknęła reszta i wznieśli toast. 
- Kochanie - blondyn podszedł do ukochanej - weszłaś w dorosłość - zaśmiał się - życzę Ci wszystkiego najlepszego, zdrowia szczęścia, uśmiechu, radości, żebyś ze mną wytrzymywała...
- Skończ już gadać i mnie pocałuj - westchnęła [T.I] i wpiła się w usta swojego chłopaka. 

Na to wspomnienie na jego ustach pojawił się uśmiech. 
- Zawsze potrafiłaś mnie rozbawić - zaśmiał się - wszyscy każą mi zapomnieć. Mówią, że muszę się z Tobą pożegnać, zamknąć ten rozdział nazwany Twoim imieniem, ale ja nie mogę. Oddałbym wszystko by mieć Cię przy sobie. Chodź na chwilę - westchnął - Nie ma Cię tutaj już, prawda? - zapytał - brakuje mi Cię. Nikt mi nie może pomóc, ale obiecałem Ci, że nie będę płakać. Ja nie płaczę. Po prostu tęsknię - zamilkł -Gdybym mógł cofnąć czas... Pojechałbym z Tobą - urwał kawałek trawy i przemieszczał między palcami.

Gwieździste niebo, cicha łąka, koc i oni razem. Niall obejmował [T.I]. Byli szczęśliwi. 
- Mówiłem Cię już, że Cię kocham? - zapytał. 
- Nie, chyba nie - zachichotała. Obrócił ją w swoją stronę i pocałował. 
- Tyle wystarczy? - zapytał, a ona chytrze się uśmiechnęła i zbliżyła do niego jeszcze raz. Teraz ich usta złączyły się na dłużej. 
- Też Cię kocham - szepnęła. 

- Chciałbym, żeby te chwile wróciły - szepnął i zaśmiał się - Kiedyś znów tak będzie, prawda? 

Słoneczne popołudnie. Para spaceruje parkiem. Uśmiechnięci zakochani. Dźwięczny śmiech dziewczyny wypełnia powietrze. Odbija się echem od uszu blondyna. 
- Złap mnie - zaśmiała się i zaczęła uciekać chłopakowi. Pobiegł za nią - Nie dasz rady mnie złapać - zaśmiała się kiedy ją gonił. 
- Tak? - zdziwił się - To zaczekaj chwilę - zaśmiał się i przyśpieszył - Mam Cię - krzyknął łapiąc ją w pasie i przyciągając do siebie. 
- Puszczaj - zaśmiała się i zaczęła kręcić.
- Co za to dostanę? - uniósł brew, a ona wplotła rękę w jego włosy i pocałowała go.
- Wystarczy? - zapytała. 

- [T.I] jeszcze się spotkamy. Kiedyś do Ciebie przyjdę i to wszystko powtórzymy, te dobre chwile. Zmieniłaś moje życie i już nie potrafię żyć tak jak wcześniej. Odmieniłaś mnie, ale ono bez Ciebie nie jest takie samo - wstał i wyrzucił trzymaną w ręku trawę - I remember you. 



Hey Lucy, pamiętam twoje imię

***

Taki z Niall'em napisałam go dzięki Miśce, bo wysłała mi tę piosenkę.  Mam nadzieję, że się podoba. 



#Fourty-Five

TWÓRCZOŚĆ Joyce =* 
DOSTAŁAM TO OD NIEJ W FORMIE LISTU NA ŚWIĘTA I POZWOLIŁA MI TO TUTAJ UDOSTĘPNIĆ. 

Drogie Hazziątko! 

    Bardzo za Tobą tęsknię  i mam nadzieję, że dobrze się bawisz.  Tylko mnie z nikim nie zdradzaj. 
    Wiesz o czym teraz marzę? Żebyśmy mogli pokazać innym co tak naprawdę nas łączy. Wiem, że oni się domyślają...
    Smutno mi bez Ciebie. Tak pusto... Co to za urodziny skoro nie ma obok Ciebie najukochańszej osoby? Życie po prostu traci sens, nic Cię nie cieszy.  Doncaster wydaje się takie szare...
    Czasem myślę, że lepiej by było abyśmy się od siebie oddalili.  Nie raniłoby to nas, nie okłamywalibyśmy naszych fanów... Ale wtedy znów spoglądam na Twoje zdjęcie  i żałuję tego co planowałem chwilę wcześniej. Najgorsze jest to, że nie chcę Cię ograniczać. To przeze mnie nie możesz się zakochać. Czuję jakbym Cię ranił, a przecież tego nie chcę. Jesteś dla mnie więcej niż przyjacielem, znaczysz dla mnie więcej niż Niall, Liam i Zayn razem wzięci.  Tak po prostu. Pojawiłeś się i  w jednym momencie diametralnie zmieniłeś moje życie, nastawienie do świata. Za to wszysto Ci dziękuję. Za to ze jesteś. Za to, że rozjaśniasz mój świat. Za to, że dzięki Tobie nie boję się niczego.  Za to że wypełniłeś pustkę  w moim sercu. Szkota, ze teraz musi ukrywać ją Eleanor. 
    Do rzeczy... Trochę się rozpisałem, a przecież miałam złożyć Ci tylko życzenia i napisac jak wiele znaczysz. 


Wesołych Świąt. 


Believe in love ,
Twój Louis xxx

Witam. przepraszam, że tak długo nikt nie dodawał, ale ja nie miałam jakoś czasu i pomysłu, a co do dziewczyn to nie wiem czemu. Mam teraz ferie i kilka pomysłów więc spróbuje je spisać. 
Debby xxx