niedziela, 20 stycznia 2013

#Fourty-Eight

Sobota jak każda inna. Wstaje rano i szykuje się na rynek. Jestem najstarsza w całym rodzeństwie, więc to ja zawsze odwalam czarną robotę. To ja zawsze chodzę na zakupy z matką. Zwykła szara dziewczyna, która ma w domu patologię. Tata nie przychodzi na noc - woli sobie popić z kolegami, mama haruje na nasze utrzymanie, ale i tak dużo tego nie ma. Nie mamy nowych ubrań, jesteśmy zadłużeni... Czysta patologia. Wracając do dzisiejszego poranka. Obudziłam się punktualnie o 7.00, bo trzeba oczywiście nakarmić małą. Zrobiłam co miałam zrobić i do 9 mogłam na spokojnie się wyszykować na rynek. Jest jesień, a pada śnieg. Dziwne, prawda ? Ubrałam się pod pogodę i czekałam w kuchni na moją rodzicielkę. Wreszcie się pojawiła.
- Idziemy ? -spytała oschle.
- Tak. A i... Mamo. Potrzebuje nowych butów. Te nie są na taką pogodę. - powiedziałam i wywołałam tym oczywiście kłótnie.
- [...] jesteś zwykłą, rozpuszczoną smarkulą! - krzyknęła pod koniec i uderzyła mnie w twarz tak mocno, że aż upadłam. - Idziemy! - powiedziała już nieco spokojniej i wyszła z domu.
Wyszłam zaraz po niej uprzednio zakluczając mieszkanie.
Na rynek miałyśmy 3 minuty spacerkiem, lecz w taką pogodę spacer jest niemożliwy. Weszłyśmy do hali i zaczęłyśmy się rozglądać po stoiskach. Zatrzymałam się na środku rynku i spojrzałam na wielki ekran na którym widniała reklama koncertu mojego ulubionego zespołu One Direction. Tak. Jestem directioner. Tysiąc razy błagałam o bilet na ten koncert. Odbywał się w moim mieście, w moje urodziny. Lecz rodzice zawsze odpowiadali "Nie. Nie mam na to pieniędzy!", a na papierosy, piwo i wódkę to mają.
Patrzyłyśmy z mamą na różne ubrania, i na patrzeniu się skończyło. Po 2 godzinach wróciłyśmy do mieszkania. Chwilę odpoczęłam i poszłam na spacer z młodszą siostrą. Poszłyśmy jak zwykle do parku. Wypuściłam ją z wózka i patrzyłam jak moja szczęśliwa siostrzyczka biega i skacze. Kocham patrzeć na tą małą. Nie ma pojęcia o niczym i nie musi się niczym martwić.
Oderwałam na chwilę od niej wzrok i spojrzałam się przed siebie. Gdzieś 50 metrów dalej szło pięciu chłopaków i wygłupiali się. Wyglądali identycznie jak moja siostra! Znowu skierowałam wzrok na nią, lecz jej nigdzie nie było. Zdenerwowana zaczęłam szukać ją wzrokiem i krzyczałam jej imię. Jednak to nic nie dało. Szłam do przodu rozglądając się na lewo i prawo. Nigdzie jej nie było. Szłam i szłam, wkońcu na kogoś wpadłam. Uderzyłam się mocno w głowę i zemdlałam.
Gdy się obudziłam, leżałam na ławce a nade mną znajdowała się moja siostrzyczka i tych pięciu chłopaków, których wcześniej widziałam.
- Co się stało? - podniosłam się na łokciach z wielkim bólem głowy. Wszystko było zamazane.
- Siostla ! - rzuciła się na mnie mała. Gdy mnie już puściła skierowałam wzrok na pięciu chłopaków.
- Nic ci nie jest ? - Upewniał się jeden z nich. - Ja jestem Liam. To jest Niall. - Powiedział wskazując na blondyna. - To jest...
- Wiem kim jesteście. - uśmiechnęłam się.
- Jesteś naszą fanką ? - spytał Harry.
- Ymm ... Tak - Odpowiedziałam niepewnie.
- Okej ! To trzeba zakryć uszy panowie ! - powiedział Louis na co się zaśmiałam.
- Dobra. Ty wiesz kim my jesteśmy, ale my nadal nie wiemy kim jesteś ty. - powiedział Liam.
- Jestem [t.i.] - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Hmm ... [t.i]... ładnie. - powiedział Zayn. - Na pewno nic ci nie jest ? - upewniał się chłopak.
- Na pewno. - odpowiedziałam wstając z ławeczki.
- Co ty na kawę w ramach przeprosin ? - zaproponował Niall.
- W ramach jakich przeprosin ? - zdziwiłam się.
- No w końcu wpadłem na ciebie. Musimy to jakoś wynagrodzić. - odpowiedział na moje pytanie Payne.
- No ... Ale.... Ja nie mam czasu. - zaczęłam się wypierać.
- Prosimy ... - powiedzieli chórem.
- Nie mogę. - odpowiedziałam stanowczo.
- No nie daj się prosić. - zaczął Harry. - My jesteśmy One Direction! Taka okazja się już może nie zdarzyć. - dokończył, poruszając przy tym śmiesznie barwami.
- Ohh... No dobra. - Odpowiedziałam i wstałam z ławki. - Chcesz się przejść z tymi panami na ciasteczka mała ? - skierowałam się do siostry.
- Tak! - Odpowiedziała klaszcząc w ręce.
Umieściłam ją w wózku i wszyscy razem udaliśmy się do kawiarenki która była niedaleko stąd.
Całą drogę przegadaliśmy. Oczywiście nie mogło się obyć bez ich wygłupów, bez piszczących fanek i bez mojej gleby.
- Auu. - Jęknęłam leżąc na zimnej ziemi.
- Nic ci nie jest [t.i] ? - spytał zmartwiony Liam i podał mi dłoń.
- Nie... - powiedziałam ujmując jego dłoń, powoli wstając i otrzepując się.
Gdy dotknęłam jego dłoni, jakiś przyjemny prąd przeleciał przez całe moje ciało. To nieziemskie uczucie.
Po wielu perypetiach, wreszcie udało nam się dotrzeć do kawiarenki. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Na zewnątrz był to jakiś obskurny domek, ale w środku okazał się być naprawdę przyjaznym lokalem.
- Co chcesz do picia [t.i] ? - spytał Louis.
- Ja dziękuje. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Znowu się zaczyna. - przewrócił teatralnie oczyma. - Poproszę pięć kaw, czekoladę z bitą śmietaną, mleko, sześć karpatek i jeden precel. - skierował się szatyn do kelnerki.
- Nie musieliście. - powiedziałam nieśmiało.
- Jak to nie musieliśmy ? Najpierw wpadliśmy na ciebie, przez nas zemdlałaś i jeszcze do tego masz rozerwane spodnie na udzie. - Zaczął Horan.
Nawet nie zauważyłam, że przez moje czarne rurki przebiegała duża dziura. Sekundę później, kelnerka już stała z zamówieniami. Wszyscy wzięliśmy to co dla nas Lou zamówił i zabraliśmy się za jedzenie. Bardzo miło upłynął mi czas w ich towarzystwie. Spojrzałam na zegarek - była już 17.30.
- Ja już muszę iść. - powiedziałam ubierając małą i siebie.
- Będziesz na koncercie ? - spytał się jeszcze szybko Liam.
- Nie. - odpowiedziałam krótko na jego pytanie i wyjęłam pieniądze by za siebie zapłacić.
- Czemu ? - spytał zdziwiony.
- Ej, ej. Co ty robisz z tymi pieniędzmi ? - wtrącił Lou.
- Nie mam jak. - Odpowiedziałam Payne'owi i skierowałam się do Tomlinson'a. - Płacę za nas. Nie widać ? - powiedziałam i w tym czasie szatyn podbiegł do kasy i zapłacił za całą siódemkę.
- Zapłacone - wytknął mi język.
- Dobra. No to ja już lecę. - Powiedziałam i miałam już wychodzić, gdy zatrzymał mnie krzyk Niall'a.
- Ej ! A dasz może jakiś kontakt do siebie ?
- Jasne! - Odpowiedziałam i podałam mu numer telefonu.
Szybko po tym wyszłam i wręcz biegłam z siostrą do domu.
- Gdzie ty do cholery byłaś ?! Chcesz, żeby mała zachorowała ?! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz ?! I do tego masz rozwalone spodnie. No super. - Zaczęła drzeć się na mnie rodzicielka. Ja nic nie odpowiedziałam tylko poszłam do pokoju który dzieliłam z trójką rodzeństwa.
Usiadłam na moim łóżku i przeanalizowałam dokładnie każdy moment i każdy szczegół z dzisiejszego dnia.
- To był tylko sen, to nie mogła być prawda ! - zaczęłam wmawiać sobie w myślach.
Moją bitwę z myślami przerwał cichy dźwięk, który sygnalizował, że dostałam SMS'a.

"Cześć! Tu Niall. Mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam. :)"

Od razu mu odpisałam:

"Hej. Oczywiście, że mi nie przeszkadzasz ^^"

Po kilku sekundach dostałam kolejną wiadomość:

"To dobrze. Emm... A masz może jutro czas? Chcielibyśmy się z tobą spotkać"

Na którą odpisałam:

"Chyba znajdę chwilkę :). Gdzie i o której ?"

Długo nie musiałam czekać na odpowiedź:

"Jutro 16, pod fontanną w tym parku."

Już nie odpisałam, bo w tym momencie do pokoju wpadła matka.
- A co ty robisz ? Byś się lepiej do czegoś przydała, a nie! Jutro do taty przychodzą jacyś znajomi o 16. - zaczęła wrzeszczeć na pół domu.
- No już sprzątam. A.. Będę wtedy musiała siedzieć w domu? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Jak do tego czasu posprzątasz i przygotujesz jedzenie dla gości, to se idź. A teraz mop i sprzątaj! - powiedziała podniesionym tonem i wyszła. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i poszłam sprzątać. Wolałam mieć już mieć to z głowy. Pomimo, że jest to mały domek, to zawsze jest w nim dużo roboty. Po pięciu godzin ciężkiej pracy, byłam wykończona. Od razu położyłam się i usnęłam.
Następnego dnia obudziła mnie poranna kłótnia rodziców.
- Co ty sobie skurwielu wyobrażasz ? To ja tu kurwa haruje na całą rodzinę a ty tylko siedzisz w domu i chlasz! Mam już tego kurwa dość ! Wypierdalaj mi stąd! - Usłyszałam przez drzwi.
Ojciec próbował uspokoić matkę lecz się nie dało. Wrzeszczała na cały dom. W końcu usłyszałam jak moja rodzicielka wymierzyła siarczysty policzek ojcu. Było to tak słychać, że aż mała zaczęła płakać. Od razu do niej podbiegłam i zaczęłam ją tulić, i kołysać. W pewnym momencie otworzyły się drzwi prowadzące do przedpokoju. Odwróciłam wzrok myśląc, że to mama usłyszała płacz małej, lecz to nie była ona. W obramowaniu drzwi pojawił się mój ojciec. Za nim można było dostrzec moją matkę, która leżała na podłodze, trzymając się za polik i płacząc. Byłam zszokowana! To była pierwsza sytuacja w której on ją uderzył.
Za chwile mój ojciec zniknął. Mała już się uspokoiła. Położyłam ją spowrotem do łóżeczka i poszłam gotować. Mama siedziała w łazience, a ojciec przed telewizorem w salonie. Szybko przemknęłam do kuchni i zabrałam się za przygotowanie posiłków.
Zajęło mi to parę dobrych godzin. Jeszcze szybko ogarnęłam w domu i mogłam zacząć się szykować. Do wyjścia miałam jeszcze jakieś 30 min. Szybko się przebrałam i wyszłam do parku. Wolnym spacerkiem doszłam na czas. Z oddali ujrzałam tych pięciu wariatów. Aż mi się mordka sama uśmiechnęła. Ale po co oni się ze mną spotkali, a nie przygotowują się do jutrzejszego koncertu ?
- Hej [t.i]! - Krzyknął z oddali Liam.
- Hej. - odpowiedziałam lekko się uśmiechając i cała piątka się na mnie rzuciła. - A wy nie na próbach ? - spytałam gdy już się trochę odsunęli.
- A no bo ten... - zaczął kłopotliwie Li.
- A kiedy masz urodziny? - Wyszczerzył się Lou.
- Jutro. - odpowiedziałam niepewnie.
- Oo... No to mamy dla ciebie prezent. - Objął mnie ramieniem Zayn.
- Nie trzeba. - powiedziałam unosząc lekko kąciki ust.
- Oj trzeba... - uśmiechną się słodko Liam. - Proszę. - Powiedział wręczając mi kopertę. Bardzo uważnie się jej przyglądałam.
- Na co czekasz ? Otwórz ją ! - Zachęcał mnie Niall. Posłuchałam się go i otworzyłam białą kopertę. W niej znalazłam dwa bilety V.I.P. Na jutrzejszy koncert.
- Nie mogę tego przyjąć. - powiedziałam oddając je.
- Ale dlaczego ? - posmutniał Liam.
- Nie zrozumcie mnie źle, ale nie mogę. Nie potrzebuje litości, więc albo przyjmujecie zwrot albo je sprzedam. Jak wolicie.
- Ale... Czemu ? - pytał Harry. Najwyraźniej mnie nie zrozumiał.
- Nie przyjmujemy zwrotów. - powiedział Zayn.
- Jak wolicie. - powiedziałam głośno wzdychając. - A teraz przepraszam, ale muszę już iść. - powiedziałam i zaczęłam się oddalać.
Co ja wyprawiam ? Przecież taka okazja może się już nie zdarzyć! Przecież to moi idole! Nie dość, że ich poznałam to jeszcze dostałam bilet V.I.P na ich koncert. A ja tak postąpiłam... Może jednak pójdę na ten koncert ?
Te pytania krążyły mi po głowie cały dzień. W końcu zdecydowałam, że jednak pójdę na ten koncert. Tylko co zrobić z drugim biletem ? Przecież nie mam żadnej przyjaciółki ani znajomej która jest Directioner. Bez wahania poszłam do salonu i włączyłam komputer.
- Co ty robisz ? - spytała mnie matka trzaskając w blat biurka na którym stał komputer.
- Włączam komputer ? - spytałam sarkastycznie. Miałam już tego serdecznie dość!
- Kolacja się sama nie zrobi! - podniosła na mnie głos rodzicielka.
- Dobrze, jest 18. Mam jeszcze godzinę! - krzyknęłam i wpisałam hasło do mojego użytkownika.
- Nie pyskuj mi tu. I nie krzycz na mnie! - krzyknęła jeszcze głośniej niż ja i zrzuciła mnie z krzesła. Pech chciał, że upadłam niefortunnie na rękę. Krzyknęłam z bólu na całe chyba osiedle.
- [t.i.]? Nic ci nie jest ? - przyszedł mój brat i pomógł mi wstać.
- Ręka. - syknęłam z bólu, siadając ponownie na krześle które o mało się nie złamało.
- Czekaj. - powiedział odchodząc gdzieś w głąb łazienki. Po chwili przyszedł z bandażem i specjalnym czymś na rękę. Uklęknął przede mną i zaczął mi opatrywać lewą rękę.
- Dziękuję. - szepnęłam przytulając go, gdy ten już skończył.
- Nie ma sprawy siostra. - powiedział jak zwykle uśmiechnięty.
Gdy skończyliśmy się przytulać, od razu dobrałam się do komputera i dodałam ogłoszenie na jakimś forum odnośnie biletu V.I.P na jutrzejszy koncert One Direction. Od razu zgłosiła się pewna osoba. Była nawet miła. Umówiłyśmy się, że jutro przed koncertem się spotkamy i wręczę jej ten bilet.
Gdy już udało mi się sprzedać zbędny bilet, poszłam przygotować kolację. Po kolacji od razu poszłam do pokoju i spędziłam tam resztę wieczoru.
Następnego dnia wstałam w miarę późno. Mama mnie nie obudziła, żebym wyszykowała moje rodzeństwo do szkoły. Dziwne... Wstałam i niepewnie poszłam do salonu. Nikogo nie było. Tak samo w kuchni oraz w sypialni rodziców.
- Mama w pracy a tata pewnie gdzieś chla. - powiedziałam sama do siebie i głośno westchnęłam. Od razu zabrałam się za śniadanie, posprzątałam trochę i zrobiłam obiad. Zajęło mi to parę dobrych godzin. Jak już spełniłam moje obowiązki, zaczęłam się szykować. Wzięłam zimny prysznic, ułożyłam włosy i wybrałam najładniejsze ciuchy. Gdy już się wyszykowałam była już 14.30, a o 15 umówiłam się z tą dziewczyną. Wzięłam torebkę do której zapakowałam telefon, portfel i bilety, i wyszłam uprzednio zamykając mieszkanie. Szłam sobie spacerkiem w umówione miejsce.
Gdy doszłam, ta dziewczyna już była. - [t.i.] ? - spytała niepewnie.
- Maja ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Tak. - uniosła kąciki ust, rudowłosa dziewczyna. Na jej uśmiech odpowiedziałam tym samym. Usiadłyśmy chwilę na ławce i porozmawiałyśmy. Była naprawdę miła. Dochodziła już 4, więc postanowiłyśmy się zbierać. Gdy doszłyśmy na miejsce, zobaczyłyśmy tłum dziewczyn.
- To nasze siostry. - westchnęłam razem z Mają pognałyśmy do środka.
Zajęłyśmy swoje miejsca i czekałyśmy na start. Zaczęło się. Pierwszą piosenką było LWWY. Bawiłam się cudownie! To dobrze, że jednak zdecydowałam się pójść. Nadszedł czas na pytania. Liam usiadł na sofie zrezygnowany a chłopcy odpowiadali. Zastanawiało mnie w tym momencie tylko to, co mu jest. Miałam ochotę tam iść, przytulić go i powiedzieć "wszystko będzie dobrze", lecz ochrona by mnie nie wpuściła. Gdy pytania dobiegły końca, przyszedł czas na "Little Things". Cały tłum usłyszał pierwsze dźwięki, które za chwilę zamilkły. Czyżby problemy techniczne ? Nie.
Liam wziął do ręki mikrofon i zaczął przemawiać.
-Tą piosenkę chcę zadedykować komuś wyjątkowemu. - dobiegł głos Payne'a z głośników. Widać, że się denerwował. Nawet ręce mu drżały. - Mam nadzieję, że jednak się tu pojawiła. Chociaż znamy się zaledwie dwa dni, zdążyłem darzyć ją wielkim uczuciem. - ciekawe o kim to mówi ? W tym momencie Liam znikną w tłumie. Próbowałam go znaleźć wzrokiem, lecz nie mogłam. W mgnieniu oka Li, znalazł się przede mną. Nogi miałam jak z waty a oczy mi się zaszkliły. - [t.i]. To dla Ciebie. - Powiedział i zaczął śpiewać solówkę Zayn'a.
"Your hand fits in mine
Like it's made just for me
But bear this in mind

It was meant to be"

 ~ Podczas tych słów chłopak złapał mnie za rękę i prowadził na scenę.
- Liam. Nie.. - powiedziałam nieśmiało gdy wszedł na stopień prowadzący na scenę.
- Proszę. Dla mnie. - uśmiechnął się. Uległam mu. Wprowadził mnie na scenę i posadził na sofie obok Niall'a, który się od razu do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam gest i spojrzałam na moje siostry. Z tej perspektywy wyglądało to naprawdę cudownie. Łzy napłynęły mi do oczu. Nawet jedna pojedyncza kropla spłynęła po moim policzku, lecz Liam od razu ją wytarł. Pod koniec piosenki chłopak wyznał Mi miłość.
- [t.i], czy chcesz być moją jedyną ? - Spytał z nadzieją w głosie. Nic nie odpowiedziałam, tylko pokiwałam głową na tak i rzuciłam się na niego płacząc. Czułam jakbym trzymała w ramionach cały swój świat. Wiedziałam, że on jest miłością mojego życia.

.

.

.

.

.

.

.

.

- To tak się poznałaś z tatusiem ? - spytała malutka Daisy.
- Tak. - odpowiedziałam na jej pytanie głośno wzdychając. - Pamiętam to jakby to było wczoraj. - uniosłam kąciki ust ku górze i usłyszałam trzask drzwi.
- Zobaczymy kto to ? - wzięłam małą na ręce.
- Tak ! - krzyknęła i poszłyśmy w kierunku drzwi.
- Buu !! - próbował nas wystraszyć Liam.
- Tatuś. - rzuciła się na niego Daisy.
- Kochanie ! - podrzucił małą do góry i namiętnie mnie pocałował. - Jak tam dzisiejszy dzień ?
- Opowiadałam małej jak się poznaliśmy. - uśmiechnęłam się szeroko. - Niby to już 5 lat, a nadal czuję się jakby to było wczoraj. - powiedziałam głośno wzdychając, po czym cała nasza trójka ruszyła do kuchni zrobić rodzinny obiad.

***

Hej! Jestem Miśka, i weszłam tu na miejsce Avery.  Hmm.. Napisałabym coś więcej na przywitanie, ale nie jestem dobra w te klocki.
Tak na dobry początek imagin z Liam'em.
Mam nadzieję, że mnie polubicie :)

Do następnego! 

Miśkaa. xx

4 komentarze:

  1. Jesteś najlepsza i najwspanialsza kochana .<3
    KOCHAAAAAM CIĘ I TO CO PISZESZ. ! !
    / Niallerka xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne! Cesze się , że do nas dołączyłaś ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Miśka ... Już masz moje serce ;) te imagin jest piękny !! xx

    klaudia CityLondon

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi sie podoba, w porównaniu z innymi jest długi. Własnie się tak zastanawiałam, czyjego jest autorstwa. Styl pisania Avery znam bardzo dobrze, a tu prosze nowa osóbka. Miśka... na mnie kiedyś też tak mówiono xD

    OdpowiedzUsuń